czwartek, 21 lipca 2011

Weszła, taka mała ... c.d.

Różnych działań Koci Koćki było sporo. Ponieważ dla niej wszystko było możliwe, więc często odbierałam ją z mieszkania sąsiadów. Bo, cóż to za problem przejść z jednego balkonu na sąsiedni balkon. Tak intensywne działania skończyły się zanim minęły jej drugie urodziny. W czasie jednej z balkonowych eskapad spadła na dół - z siódmego piętra.

Jedziemy do pogotowia weterynaryjnego, gdzie Kocia Koćka zostaje. Pod narkozą zostały zrobione badania. Po za wstrząsem narządów wewnętrznych, jest pęknięcie kości miednicy w takim miejscu, że trzeba zostawić do samoistnego zrośnięcia. Wszystkie inne dolegliwości powoli, z czasem znikały /oczywiście pod opieką weterynarza/. Pęknięcie miednicy też się zrosło, ale dawna sprawność zdecydowanie zmalała. Już wskoczyć na szafkę można było tylko przy pomocy krzesła czy taboretu. A marzeniem zostały skoki na szafki wiszące, czy góra regału.

Wielu ludzi nie może pogodzić się z niemożnością zrobienia jakiś czynności, które wcześnie przychodziły z łatwością. To samo zaobserwowałam u Koci Koćki, stała się bardziej marudna i często złośliwa.
Podczas mojej długiej nieobecności Kocia Koćka była pod opieką starszej osoby i w małym mieszkaniu. Skutek dla niej, to zwiększenie wagi. A to z kolei jeszcze bardziej ograniczyło jej ruchliwość.

Od czterech lat Kocia Koćka jest tylko pod moją opieką. Mając 9 lat została poddana zabiegowi sterylizacji. Była to konieczność, ponieważ właściwie cały czas miała ruję/zaburzenia hormonalne/.
A od trzech lat mieszkamy na wsi. Można powiedzieć, że prawodpodobnie Kocia Koćka wróciła na łono natury.

Jest teraz spokojną grubaśną kocicą, która wie czego chce i wie co zrobić żeby to dostać.

Ma też dolegliwości, które ze wzlędu na jej tuszę - a przede wszystkim na wiek/14 lat/ są nie ruszane. Ale świetnie sobie radzi będąc na zewnątrz. Znika czasami na kilka godzin, a zdarza się też całonocna nieobecność... Wszystko zależy od pogody i jej samopoczucia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz